Zbygniew Martynowski – Powojenne lata w Lądku Zdroju (cz. 2)

Zbygniew Martynowski – Powojenne lata w Lądku Zdroju (cz. 2)

Zostałem do niej wytypowany m. in. za wskazówką ówczesnego wicestarosty bystrzyckiego, W.Dziewulskiego, znającego mnie od strony mych zainteresowań. Z kolei ja, wiedząc to samo o bracie swoim Włodzisławie -za zgodą przewodniczącego komisji – jego wciągnąłem jako znającego teren wschodnich Łużyc Górnych (Bogatynia- Rychnów, Świeradów-Lwiniec, Mirsk, Lubań). Penetrował on „swój” teren jako lekarz zwierząt, ale skrzętnie notował spostrzeżenia krajoznawczo-nazewnicze. Jeszcze przed wojną wciągnąłem go do tej pracy, gdy przygotowywałem u profesora Kazimierza Nitscha pracę magisterską, opartą na gwarze i nazewnictwie samborskich Laszek Murowanych i ich okolic, element „ruski” mieszał się z polskim.
Wycieczki czynione przeze mnie z Lądka w okolice zgłaszałem komendzie WOP-u w Stroniu -Żywinie (mylnie zwanym Żybocinem). Otrzymywałem przepustkę o treści mniej więcej takiej, jak ta z 18 sierpnia 1947 roku: „Zezwalam na udanie się na górę Śnieżnik w celu naukowo-krajoznawczym wycieczce składającej się z 4-ch osób. Pod przewodnictwem Ob. Martynowskiego. Podporucznik S-ki”. Aby poznać Bielawy i północno-wschodnie zbocza Śnieżnika, wyrwałem się od rodziny na półtorej doby podczas Zielonych Świątek 1947 roku. Przydała mi się ta eskapada, gdyż rok później mogłem służyć jako przewodnik Mieczysławowi Orłowiczowi i jego z całej Polski ściągniętej grupie. Niekiedy korzystając z roweru brałem do siodełka-koszyka mego najstarszego syna; zwiedziłem z nim np. pewnej niedzieli trasę przez Złoty Stok do Paczkowa, innej zaś przez Bystrzycę do Polanicy.
W zimie 1947 -48 roku, zaopatrzony w książki, pisma i mapy mówiące o ziemi kłodzkiej (dostałem wtedy m. in. Burgkhardta „Rozprawę o termach lądeckich” z lat 1736-44 i XVII-wieczną kopię Madonny Bardzkiej wraz z wydaną u kłodzkiego mapą Hrabstwa Kłodzkiego), napisałem kilka opracowań, z których najważniejszy był dla mnie pierwszy przewodnik po Lądku i okolicy.
W moich prelekcjach – cieszących się dużą popularnością, gdyż chciwość wiedzy o Lądku i Kłodzku była a możliwość jej zaspokojenia minimalna, zatytułowanych „Piękno i polskość Zakącia Lądeckiego i Ziemi Kłodzkiej”, przekazywałem słuchaczom wszystko niemal to, co sukcesywnie zdobywałem. Hol sanatorium i jadalnia „Jana” stawały się wówczas jakby miejscami zebrań wiecowych. A entuzjazm i radość z odzyskania tej cennej i pięknej cząstki dawnej Polski, przedstawianej zebranym w prelekcji, wyrażały się nie tylko w serdecznych podziękowaniach, zwłaszcza ze strony śląskich górników (których przebywało w uzdrowisku w 1947 r. 27 tysięcy), lecz i apelach do ówczesnego magistratu o wydanie tekstów prelekcji drukiem, bodaj na powielaczu. Dyżury nieoficjalnego koła krajoznawczo-turystycznego młodzieży umożliwiały obejrzenie naszego „muzeum”. Zresztą wskutek ciasnoty miejsca tylko kilku osobom na raz w święta zwykle sam udzielałem objaśnień przybywającym kuracjuszom i gościom.
W okresie wakacyjnym, mając więcej czasu, wybrałem spośród młodzieży dwie chętne uczestniczki szkolnego kółka krajoznawczego w celu sporządzenia rejestru przedmiotów posiadanych przez nasze muzeum i archiwum. Było to tym bardziej ważne, że nie można ich było trzymać w jednym miejscu z powodu braku regałów na pisma i ogólnej ciasnoty. Tak więc Gabriela Schnapke, córka p. Walski (!) oraz Gosia Walter, córka nauczyciela muzyki, obie autochtonki znające niemiecki także w piśmie, sporządzały „Księgi inwentarne Zbiornicy Muzealno-archiwalnej przy Gimnazjum Ogólnokształcącym st. licealnego w Lądku Zdroju”. Pisma i książki (z zaznaczeniem braków) objęły: miesięcznik „Hrabstwo Kłodzkie” (od 1909 r.; później zdobyłem poprzednie trzy roczniki, do XI 1941); „Kłodzkie Listy Ojczyźniane” kwartalnik założony w 1914 roku przez korporację Glacja, prowadzony przez Miłośników Krajoznawstwa Kłodzkiego do 1943 r.; „Pismo Kwartalne dla Historii i Krajoznawstwa Kłodzkiego”, wydawane przez 10 lat od roku 1881/82 w celu „gruntownego poznania historii dla lepszego rozumienia teraźniejszości” na podstawach naukowych, redakcją dyrekcji seminarium nauczycielskiego w Bystrzycy. I szereg innych, z których większość pozostawała w kamienicy nr 4 przy Rynku. Wspomnieć należy, że obok dwu Ksiąg Protokołów sądów sołtysich (i wójta w Bystrzycy) oraz podobnych ze Stronia Śląskiego były tu oprawne roczniki wkładki lądeckiej „Gazety Śląskiej” z lat 1874-1939 – dar odjeżdżającego drukarza Urnera. W „Arce” zatrzymałem Spisy kuracjuszy od 1841 roku. Spis za rok 1915, wypożyczony, nie wrócił. Pozostały dwa z roku 1820.
Doceniając wysoka wartość ruchomych zabytków, w większości ludowych i sakralnych, już w roku 1947 latem uprosiłem proboszcza w Lądku, księdza Jana Kulpę, by z kazalnicy ogłosił spis, przeze mnie sporządzony, świątków zdobiących poszczególne domy lub przytomne kaplice z apelem do użytkowników, by rzeczy tych strzegli.
30 października 1949 roku Prezydium MRN w Lądku Zdroju zawiadomiło mnie, że „w związku z petycją … wczasowiczów … oraz pertraktacjami … z miejscowymi czynnikami zainteresowanymi … Komisja Uzdrowiskowa postanowiła zaangażować … (mnie) na stałego prelegenta w sprawach propagandowych i naukowych o Lądku Zdroju i Ziemi Kłodzkiej.
Wobec tego, że napisany przeze mnie w roku 1948 przewodnik został zdekompletowany, wziąłem się za nowy. Jednocześnie wraz z małżonką rozprowadzałem jak w latach poprzednich widokówki Polskiego Archiwum Krajoznawczego Foto-Wydawnictwa PTT placówki kłodzkiej, pełniąc w ten sposób niejako funkcję obecnego „Ruchu”. Ewentualne nasze długi wobec PAK zobowiązaliśmy się pokryć z honorarium spodziewanego po wydaniu przez starostwo bystrzyckie mego przewodnika, a przez PZWS – wykonanych z bratem prac kartograficznych.
W międzyczasie zabiegałem (na próżno) o wydanie tych rzeczy na powielaczu i fotokopii w Zarządzie Miejskim. Oczekiwanie na zrealizowanie w druku mych prac przeciągało się. Tymczasem małżonka moja, Janina, po przewlekłej chorobie zmarła 3 września 1951 roku.
Przeorganizowanie sie PTT w PTTK nastąpiło w okresie osłabnięcia mojej aktywności. Po śmierci żony miałem „na głowie” trzech małoletnich synów (najmłodszy Ziemowit liczył 18 miesięcy). Zapadłem na ciężką nerwicę i znalazłem się w szpitalu w Krakowie, a gdy wróciłem do Lądka, okazało się, że straciłem posadę. Dojeżdżałem więc najpierw do Bystrzycy Kłodzkiej do LO, potem do Kłodzka,do Szkoły Elektryczno-Mechanicznej.
Nadal, acz nic tak intensywnie jak przed śmiercią żony, oddawałem się sprawom PTTK-owskim na ziemi kłodzkiej, kontynuując z bratem penetrację wszelkiego typu źródeł nazw geograficznych Sudetów. Wciąż usiłowałem zrealizować wydanie części bodaj mych opracowań krajoznawczych, lecz mimo że Dyrekcja Uzdrowiska w Lądku stwierdzała, iż na terenie regionu daje się brak przewodnika i informatora o zabytkach i obiektach turystycznych.
Pragnąc podzielić się wiadomościami o regionie, wróciłem się do Wydziału Oświaty we Wrocławiu o udzielenie mi stałego zlecenia na urządzanie odczytów z przeźroczami w prewentoriach, uzdrowiskach i ośrodkach FWP. Otrzymałem je i na tej podstawie mogłem na terenie powiatu kłodzkiego wygłaszać odczyty we wszystkich świetlicach przyzakładowych- organizacyjnych itd.
W roku 1953 na bazie nie zorganizowanego formalnie. lecz przecież jakoś tradycyjnie istniejącego kółka krajoznawczego, skupionego wokół zbiornicy archiwalno-muzealnej przy Rynku 4, powstało formalne szkolne koło PTTK.
W planie tego SKK na rok 1954 zostało przewidziane: opieka nad zabytkami Lądka i okolic oraz napisanie przewodnika po Lądku. Pomoc, której oczekiwano ode mnie, była niestety nader słaba. Znów przeszkodziła mi choroba.
Do końca pierwszego powojennego dziesięciolecia kontynuowałem słownik nazw terenowych w Sudetach i działałem nadal jako przewodnik i prelegent, a także „kurator” czy, jak kto woli, „kustosz” szkolnego koła PTTK w Liceum Ogólnokształcącym i „muzeum” w Lądku Zdroju, nastawiony przede wszystkim na ratowanie ruchomych zabytków, penetrując zwłaszcza Zakącie Lądeckie i informując ludność o potrzebie szanowania regionalnego budownictwa, meblarstwa, świątkarstwa, zapisując adresy, skąd można będzie w przyszłości zdobyć coś dla przyszłego „muzeum”, którego urządzenie planowałem w tzw. Świątyni Leśnej, klasycystycznym budynku z 1786 roku.

Źródło: centralnabibliotekapttk.pl
Źródło zdjęcia: https://polska-org.pl/
(skan zdjęcia z Zeszytu Ziemi Kłodzkiej nr 5 rok 1994 r.)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.